Taormina |  Sycylia

 

O Taorminie słyszeliśmy dużo dobrych słów, że to jedno z najpiękniejszych miasteczek na Sycylii. Po wcześniejszym przygotowaniu planu postanowiliśmy to sprawdzić! Jak każda nasza sycylijska wyprawa, ma swój początek na dworcu autobusowym. Jak dotychczas mogliśmy tylko chwalić włoską komunikację, tak tym razem nie możemy. Pierwsze dwa połączenia do Taorminy z niewiadomych przyczyn nie doszły do skutku, a że była to słoneczna niedziela to dość szybko uzbierało się sporo ludzi. W momencie gdy przybył autobus mnóstwo ludzi wystartowało w jego kierunku. Udało nam się zająć miejsca i z przeszło dwu godzinnym opóźnieniem dotarliśmy do Taorminy. Jesteśmy pełni podziwu fachu kierowcy, który na wąskich uliczkach i serpentynach mieścił się autobusem jakby jechał osobówką.

Plan był krótki, najpierw schodzimy do samego morza, by finalnie piąć się do góry. Nacieszyliśmy oczy pierwszymi wrażeniami na tarasie widokowym Via Pirandello – pokazała się północna strona Etny! Taormina to niesamowite miejsce, albowiem to urokliwe miasteczko jest położone na stromych zboczach okolicznych gór od samego poziomu morza aż do ich szczytów. Miasto jest na wysokości ok. 200 m n.p.m. i rozpościera się z niego widok na morze oraz w głębi lądu na wyższe szczyty jak np. miasteczko Castelmola (ok. 530 m n.p.m.)

 

 
Isola Bella to pierwszy punkt na naszej liście miejsc do zobaczenia. Jest to najcharakterystyczniejszy punkt Taorminy nazywany Perłą Morza Jońskiego. Wyspa niegdyś należąca do prywatnej osoby obecnie jest w rękach Regionu Sycylii. Miejsce to również pełni rolę rezerwatu ze względu na unikalność przyrody oraz bogactwo podwodnej fauny i flory. Wszystko to powoduje, że okolice uchodzą za najlepsze miejsce do nurkowania w Europie.

Chcąc oszczędzić trochę czasu, do góry wyruszyliśmy kolejką linową, która umożliwia powrót z plaży do samego centrum. Nasz kolejny cel to deptak Corso Umberto i najważniejszy plac Taorminy, czyli Piazza IX Aprile z małym kościółkiem Sant’Agostino i kościołem San Giuseppe. Podążając dalej w kierunku Porta Catania przechodzi się przez bramę Porta di Mezzo z wieżą zegarową Torre dell’Orologio pochodzącą z XVII wieku. Główny deptak jest pełen ekskluzywnych butików, sklepów z pamiątkami czy innymi atrakcjami. Ta niedziela była dość słoneczna, więc po południu było już dość sporo ludzi. Nie chcemy sobie nawet wyobrażać jakie tłumy chodzą tutaj w letnie dni. Gdybyśmy mieli do czegoś porównać Taorminę, to do roli Sopotu w Trójmieście. Piękne i urokliwe miejsce, ale pełne turystów i nastawione na ich głębokie portfele. Z tego powodu jak tylko dotarliśmy do placu katedralnego Piazza Del Duomo, szybko uciekliśmy w boczne uliczki, gdzie nie było ludzi i w spokoju mogliśmy podziwiać miasteczko. 

Z każdym krokiem wspinaliśmy się coraz wyżej, aby dotrzeć do naszego kolejnego celu – czyli Santuario Madonna della RoccaJest to małe sanktuarium na wysokości 400 metrów n.p.m., które zostało wydrążone w skale wulkanicznej w XII wieku. Prowadzi do niego z centrum ścieżka Salita Castello, podczas której można oglądać stacje drogi krzyżowej. 

Po krótkim odpoczynku wyruszyliśmy dalej do góry, nasz finałowy cel przerażał nas pozostałą wysokością do przejścia, która była przed nami. Górzysty charakter dawał już nam mocno w kość, ale nie poddawaliśmy się. Deszcz który w oddali przechodził nad Messyną wprawiał w częściowy niepokój, ale widoki na północną stronę Etny i okoliczne widoki rekompensowały nam każdy ból.

Zmierzając do miasteczka Castelmola nie spodziewaliśmy się tego co tam zastaniemy, ale nigdy byśmy nie sądzili, że tak bardzo mocno nas urzeknie swoją prostotą, przytulnością czy charakterem. Sama w sobie architektura niczym innym nie wybija się na tle odwiedzonych już miejsc, ale położenie i widoki nie mają sobie równych. Ostatkiem sił wdrapaliśmy się w okolice ruin normańskiego zamku Mola by zobaczyć piękne słońce, które już niedługo rozpocznie spacer w dół razem z nami.

Zauroczeni klimatem postanowiliśmy nacieszyć nasze kubki smakowe w  PierdeCat Sicilian Bistrò di Saglimbene Piero. Tam poznaliśmy przesympatycznego właściciela, który polecił nam przepyszną bruschette z serkiem i łososiem serwując do tego po lampce lokalnego wina alla Mandorla  – czyli deserowego sycylijskiego wina migdałowego. Żegnając okazało się, że Pan niedawno był na wakacjach w Polsce i zaczął nam wymieniać polskie nazwy potraw, które mu bardzo smakowały. Tym bardzo miłym akcentem postanowiliśmy powoli żegnać się z najprzytulniejszym miejscem na Sycylii, słońce schodziło coraz niżej, więc i my rozpoczęliśmy naszą wędrówkę w dół do Taorminy. 

Na powrót wybraliśmy drugą stronę wzgórza po której wił się szlak Sentiero dei Saraceni. Spektakularne widoki wraz z zachodzącym słońcem zapierały dech w piersiach. Po drodze napotkaliśmy otwarty kościół Chiesa di S. Biagio,  który należy do najstarszych w Castelmoli. Z jego tarasu rozpościerał się niesamowity widok na oświetloną przez zachód słońca Taorminę. Zdecydowanie polecamy każdemu wyprawę do tego miasteczka koniecznie tym szlakiem!  Gdy zeszliśmy do centrum Taorminy był już prawie wieczór, więc mogliśmy podziwiać wszystkie świąteczne światełka i ozdoby świąteczne w mieście. Dla nas były to ostatnie chwile w Taorminie, zbliżała się godzina naszego powrotnego autobusu, więc nie zwlekając skierowaliśmy się już na dworzec. Zmęczeni, szczęśliwi, ale zachwyceni widokami i z pełnymi kartami pamięci zdjęć wracaliśmy do Katanii.